Logo Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie

Niepodległość zaczęła się 31 października 1918 – na lotnisku Rakowice–Czyżyny

DATA:31 / 10 / 2024
Archiwalne zdjęcie przedstawiające pilotów i samolot przy drewnianym hangarze na lotnisku Rakowice-Czyżyny ok. 1917-1918 r.

Dzisiaj przypada rocznica niezmiernie ważnego a niestety zapomnianego przez współczesną opinię publiczną wydarzenia. Muzeum Lotnictwa Polskiego, jako instytucja dbająca o pamięć i historię miejsca, z którym jest związane od zawsze – krakowskiego lotniska Rakowice – Czyżyny, które już w niepodległej Polsce stało się domem 2 Pułku Lotniczego – uważa za swój obowiązek przypominać i uświadamiać, że niepodległość zaczęła się 31 października w Krakowie.

Zapraszamy do przeczytania opisu wydarzeń tamtych dni, przygotowanego przez dr. hab. Krzysztofa Mroczkowskiego, Zastępcę Dyrektora ds. naukowych Muzeum Lotnictwa Polskiego:

„30 października nastąpiło wyraźne załamanie wojskowo-politycznej sytuacji Austrii. Polska Organizacja Wojskowa uznała ten moment za odpowiedni do zbrojnego wystąpienia i nakazała pogotowie już zorganizowanych kadr. Uznano, że w poszczególnych jednostkach komendę mają przejąć najstarsi stopniem oficerowi-Polacy lub w najgorszym razie Słowianie. Nakaz był jasny i czytelny, jednak jak można wnioskować, jego autorzy nie brali pod uwagę faktu, iż w niektórych jednostkach Polacy nie stanowili większości lub nie poczuwali się do związków z POW. Dokładnie tak wyglądała sytuacja na lotnisku rakowickim, gdzie oprócz Florera było niewielu Polaków – m. in. sierż. pil. Franciszek Kołodziński, sierż. Antoni Jucha oraz pewna grupa szeregowych. Florer teoretycznie spełniał wymogi Polskiej Komisji Likwidacyjnej – był najstarszym stopniem oficerem i Polakiem. Pozostawała jedynie kwestia czy zamierzał się w to angażować i podporządkować nowym realiom.

Wzór plakatów, które były rozwieszane na ulicach Krakowa 30 i 31 października 1918 r. Treść na plakacie: "Przejęte niezmierną radością oznajmiają do niedawna ujarzmione a dziś wolne Narody, że ich zła macocha Austya-Wiedźma operowana w Zakładzie Wilhelma, zmarła po ciężkich kurczach na uwiąd starczy, przeklęta przez wszystkich, którzy mieli nieszczęście z nią się zetknąć. Ohydny jej pogrzeb odbył się w tych dniach na polach Macedonii, nad Piawą i za Renem. Niech odpoczywa w wiecznym spokoju i niechaj nigdy nie doczeka się zmartwychwstania. Polacy, Czecho-Słowacy, Jugosłowianie. Zakład pogrzebowy Wilsona i S-ki

Nad ranem 31 października 1918 r. władza administracyjna i wojskowa w Krakowie znalazła się w rękach Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Dowodzący po polskiej stronie brygadier Bolesław Roja (wkrótce awansowany przez PKL do stopnia gen. bryg.) jeszcze tego samego dnia postanowił zająć lotnisko w Rakowicach. W tym celu utworzył komisję w składzie por. rez. dr Zdzisław Dzikowski, ppor. Jan Szubert oraz inż. Feliks Sobolewski. Około południa 31 października przedstawiciele brygadiera Roi udali się na lotnisko z żądaniem podporządkowania stacji lotniczej Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Pełniący tam nadal służbę komendanta hauptmann Roman Florer bez oporów zdał władzę por. Dzikowskiemu, ten jednak przejął dowodzenie tylko symbolicznie, gdyż zdecydował się powrócić do Krakowa, a jako swego przedstawiciela pozostawił sierż. Antoniego Juchę.

Zdjęcie lotniska Rakowice-Czyżyny z 1917 r.

Fakt pozostawienia dowództwa nad lotniskiem sierżantowi (sic!) w sytuacji, gdy Florer teoretycznie spełniał wszelkie wymogi formalne zakładane przez POW, stawia poważne pytanie: dlaczego mimo tego uznano, że nie będzie on przedstawicielem PKL, a jedynie nieformalnym doradcą podoficera?  Można jedynie na ten temat spekulować. Sam Jucha tak wspominał: „Aż tu po godzinie 1 po południu [31 października – KM] przyjechała Komisja z Krakowa z nią kpt. Dzikowski, który po rozglądnięciu całej sprawy, odebrał dowództwo nad lotniskiem od dotychczasowego [dowódcy] Florera, który pozostał w zawieszeniu z powodu podejrzenia, [że jest] obcej narodowości. Hauptmann Florer zrobił nam zbiórkę i zapowiedział nam, że oddaje dowództwo nad kompanią kpt. Dzikowskiemu. Kpt. Dzikowski po objęciu dowództwa pytał się o Polaków; wystąpiło nas sześciu, a było nas wszystkich ośmiu, tylko ci dwaj nie byli obecni, i zapowiedział nam, że my pozostajemy, a reszta żołnierzy obcej narodowości odjedzie do domu. Kpt. Florer […] polecił mnie jako zaufanego kpt. Dzikowskiemu, który wezwał mnie do kancelarii, gdzie otrzymałem pewne rozkazy co do ubezpieczenia majątków skarbu [państwa], lecz nie meldowałem mu, że w tym wypadku jesteśmy bezsilni, ponieważ [jest] nas sześciu, nie byliśmy jednej i tej samej myśli, nie damy rady”

Zdjęcie samolotu, dwupłatowca i stojących przy nim pdwóch mężczyzn na lotnisku Rakowice-Czyżyny ok.  1917-1918 r.

Dla Florera musiał być to ogromny afront, zaś dla Juchy problem natury służbowej. Sytuacja musiała być niezmiernie trudna do zaakceptowania – nie znamy przebiegu rozmów pomiędzy Florerem i Dzikowskim, ani stosunku reszty kadry oficerskiej do wydarzeń.

Niemniej jednak, 31 października 1918 r. lotnisko Rakowice – Czyżyny zostało przejęte z rąk austriackich i stało się pierwszą polską baza lotniczą.”

Zdjęcia i kopie cyfrowe wykorzystane jako ilustracje niniejszego artykułu są własnością Muzeum.