„Elegancki skręt w lewo” – Wrzesień 1939 r.

Poznałem go dawno temu. Starszy Pan o lasce. Gdy przyjechał do Muzeum i zobaczył „Jedenastkę” odmłodniał, a gdy usiadł za Jej sterami łzy stanęły mu w oczach. Ppłk. pil. Władysław Gnyś nie był asem, ale historia zapamiętała go jako pierwszego alianckiego pilota, który odniósł powietrzne zwycięstwo w 2 wojnie światowej. W 1939 r. po promocji do stopnia podporucznika w Dęblinie, otrzymał przydział do 121 Eskadry Myśliwskiej 2 Pułku Lotniczego w Krakowie. Tu zastał go 1 września… Był wczesny ranek, gdy Dowódca 121 Eskadry, kpt. pil Mieczysław Medwecki, który jako pierwszy wyruszył do walki w obronie ojczyzny, rozkazał: Władek, lecisz ze mną. Nie tracąc czasu, z st. szer. pil. Tadeuszem Arabskim wsiedli do samolotów myśliwskich typu PZL P11c i wystartowali w pierwszy lot w obronie polskiego nieba. Wracający znad Krakowa z wyprawą bombową Frank Neubert dostrzegł za sobą dwa polskie myśliwce. Kpt. pil. Mieczysław Medwecki zniżył lot i znalazł się tuż pod Niemcem, podporucznik Władysław Gnyś leciał tuż za nim. Umiejętnie manewrując w powietrzu, Neubert wypuścił przodem Medweckiego, po czym ostrzelał go. Samolot eksplodował w powietrzu i spadł na pola w Morawicy – kpt. pil. Mieczysłąw Medwecki był pierwszym poległym w wojnie lotnikiem. Klucz dowodzony przez kpt. pil. Mieczysława Medweckiego rozpoczął start akurat w chwili, gdy nad Balice nadleciały ostatnie maszyny typu Junkers Ju 87 powracające na zachód po zbombardowaniu Rakowic, a więc między godz. 6.15 a 6.30. Wśród nich znajdował się Ju 87B z 2 Esk. I./StG 2 ze znakami T6+GK, pilotowany przez sierż. Franka Neuberta, który wspominał:

„Po pewnym czasie, lecąc na zachód, zobaczyliśmy lotnisko krakowskie (…), pożary i wielki dym. Jeden samolot po drugim rzucał się piką w dół. (…) Po wyrzuceniu bomb na wysokości ok. 700 m podrywaliśmy maszyny i lecieliśmy znowu w kierunku zachodnim, w kierunku Rzeszy, nabierając wysokości. Osiągnęliśmy pułap ok. 1000 m kiedy zobaczyłem na prawo w dole, a musiało to być na północny-zachód od Krakowa, lotnisko polowe i krążące nad nim samoloty polskie. Oczywiście były to myśliwce, które po wykonaniu zadania podchodziły do lądowania (…). Nagle odkryłem przed sobą samotnie lecącego Ju 87. Został on dla mnie równie nieoczekiwanie zaatakowany przez dwa polskie myśliwce typu PZL P.24, które ujrzałem lecące za nim w tym samym kierunku: jeden po prawej w tyle u góry, jeden po lewej. Moim natychmiastowym odruchem było iść na pomoc atakowanemu koledze. Musiałem dodać gazu, aby zmniejszyć odległość i zająć pozycję do strzału. Zmierzyłem się do lecącego po prawej stronie polskiego myśliwca. Potem oddałem pierwszy w tej wojnie serię, bez zaobserwowania rezultatu. Musiałem zaatakować po raz drugi. Do tego musiałem wpierw nabrać nieco wysokości (…), moje pociski ginęły w kabinie pilota, ale żadnej reakcji na razie nie zauważyłem. Kiedy zmierzałem się do trzeciego ostrzelania, atakowana maszyna eksplodowała w powietrzu w wielkiej kuli ognia (…). Moje spojrzenie przeniosło się naturalnie na drugi myśliwiec nieprzyjacielski, który zestrzelenia pierwszego jeszcze nie zauważył. (…) Kiedy zająłem pozycję do oddania strzału, ten zrobił elegancki skręt w lewo do góry, zawrócił do tyłu i więcej go nie widziałem.”

Por. pil. Władysław Gnyś gubiąc przeciwnika w chmurach, zdążył zauważyć lecące dołem inne niemieckie maszyny. Zanurkował lotem pikującym w dół i zestrzelił dwa z nich, które spadły w miejscowości Żurada. Obaj lotnicy – Neubert i Gnyś zapisali się w historii, jako pierwsi zwycięzcy w II wojnie światowej, tyle, że każdy po innej stronie. Tak po latach ppłk. pil Władysław Gnyś tak wspominał to wydarzenie: „zauważyłem dwa samoloty niemieckie lecące z mojej lewej strony, około 1000 metrów niżej. Leciały na kierunku Kraków – Olkusz. Zaatakowałem lecący w tyle. W pierwszej chwili zauważyłem, że strzelec do mnie strzela, ale po kilku seriach przestał strzelać i lewy silnik zaczął lekko dymić. Wyrwałem w górę. Samoloty niemieckie zaczęły schodzić w dół. Zaatakowałem powtórnie samolot, który poprzednio przeze mnie atakowany, przechodził na moją stronę. Strzelec samolotu strzelał. Oddałem kilka długich i dobrych, jak mi się wydawało, serii i zszedłem w dół. Znalazłem się dość nisko nad ziemią. Po wyciągnięciu samolotów nie widziałem i sądziłem, że schowały mi się za wzgórze, pomimo jednak obserwacji przypuszczalnego kierunku lotu, samolotów zobaczyć nie mogłem. Było to dla mnie jednak dziwne. Widziałem coś dymiącego się na ziemi, ale się temu nie przyglądałem i wziąłem kurs na lotnisko. Samoloty przeze mnie atakowane były dwustatecznikowe i jak wtedy określiłem, były to Dorniery. W drodze powrotnej oddałem krótką serię do przelatującego He 111, na dużej ode mnie odległości pod kątem około 90 stopni, ale z powodu braku amunicji zawróciłem do bazy. W drodze powrotnej zauważyłem palący się samolot na ziemi kpt. M. Medweckiego„.

Po upadku Polski, poprzez Rumunię trafił do Francji, gdzie latał na myśliwcach francuskich Morane-Saulnier MS.406. Podczas walki nad Belgią zestrzelił jeden bombowiec. Po kapitulacji Francji udał się do Port-Vendres, skąd 14 lipca 1940 r., przez Oran i Casablankę przybył do Liverpoolu. 20 sierpnia tego roku otrzymał przydział do 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego. 21 maja 1941 roku 302 Dywizjon brał udział, w składzie skrzydła (3 dywizjony), w akcji nad Francją – wrócił do bazy na ciężko uszkodzonym samolocie. W 1943 dowodził eskadrą w 316 i 309 Dywizjonie Myśliwskim Ziemi Czerwińskiej. Od 25 sierpnia 1944 r. dowodził 317 Dywizjonem Myśliwskim Wileńskim. W dwa dni po objęciu dowództwa nad dywizjonem, podczas lotu rozpoznawczego niemieckich przepraw przez Sekwanę, Władysław Gnyś został zestrzelony przez naziemną artylerię przeciwlotniczą nad miejscowością Rouen we Francji. Mimo odniesionych ran uciekł z niewoli niemieckiej. Po wojnie wraz z rodziną wyemigrował i na stałe osiedlił się w Kanadzie. Po wojnie, Frank Neubert bardzo chciał odnaleźć swego pierwszego przeciwnika – którego „elegancki skręt w lewo” tak bardzo wrył mu się w pamięć. Niemiecki pilot poprzysiągł sobie, że spróbuje ustalić, kim był tamten lotnik i spotkać się z nim. Tak też się stało. Po 45 latach, Frank Neubert znalazł Władysława Gnysia w Kanadzie. Napisał do niego list z prośbą o spotkanie, lecz zwlekał kolejne 5 lat z jego wysłaniem, bojąc się odmowy. W końcu przełamał się i po trzech miesiącach dostał zaproszenie do Kanady. Historyczne spotkanie dwójki pilotów odbyło się 31 sierpnia 1989 r.. Dawni śmiertelni wrogowie zostali od tej pory serdecznymi przyjaciółmi.

Wezwanie do „Niebieskiej Eskadry” ppłk. pil. Władysłąw Gnyś otrzymał w dniu 28 lutego 2000 r., został pochowany na cmentarzu w Osborn w Kanadzie, gdzie spoczął obok swojej małżonki Barbary Simon-Gnyś. Był wielkim pilotem i skromnym Człowiekiem.

dr Krzysztof Mroczkowski

Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie
Województwo Małopolskie
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
© Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie   |   Polityka prywatnosci i obsługi "ciasteczek"   |   Deklaracja dostępności   |   Deklaracja dostępności aplikacji