1 kwietnia 1784 roku zapowiadał się od świtu na pogodny. O godzinie 7 rano wystrzały z moździerzy zaanonsowały niezwykłe wydarzenie. Na ten dźwięk mieszkańcy Krakowa tłumnie udali się do ogrodu botanicznego, zapełniając nie tylko dziedziniec, ale i okoliczne pola. Czekali cierpliwie na zapowiadaną sensację.
10 miesięcy wcześniej we Francji bracia Joseph i Jacques Montgolfier dokonali publicznie udanej próby lotu balonem na podgrzewane powietrze. Wiadomości poszły w świat.
Polacy uważnie śledzili doniesienia z Paryża, próby powtórzenia eksperymentu prawie natychmiast podjęto w Warszawie i w Krakowie. W naszym mieście sprawą zajęli się czterej profesorowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwanego wówczas Szkołą Główną Koronną. Uczelnia od kilku lat była intensywnie reformowana w duchu oświecenia. Utrzymywano ożywiony kontakt z zagranicznymi naukowcami, wyraźnie polepszyła się jakość nauczania oraz wyposażenie gabinetów i laboratoriów.
Krakowscy uczeni: Jan Śniadecki – matematyki astronom, Jan Jaśkiewicz – fizyk, chemik i dyrektor ogrodu botanicznego, Jan Szaster – lekarz, i Franciszek Schmidt – fizyk, podeszli do doświadczenia z „banią napowietrzną” kompleksowo. Przygotowali program naukowy obejmujący zagadnienia z różnych dziedzin.
Doświadczenia rozpoczęto w styczniu 1784 roku. Po zimowych eksperymentach i obliczeniach teoretycznych zbudowano balon do generalnej próby. Miał około 30 m w obwodzie, 9 m wysokości i ważył około 20 kg. Mimo stosowanej nazwy „bania” nie miał jednak kształtu kulistego, ale przypominał kwadratową szyszkę. Zrobiony był z grubego papieru z otworem u dołu do napełniania go ogrzanym powietrzem. Otwór był obity blachą, pod nim znajdowały się haki służące do zawieszenia paleniska.
Z końcem marca rozwieszono w miejscach publicznych ogłoszenie informujące krakowian o mającym nastąpić eksperymencie w najbliższy pogodny dzień. Wybór miał być ogłoszony trzykrotnym porannym wystrzałem z moździerza. O godzinie 10 eksperymentatorzy zaczęli ostrożnie napełniać powłokę nagrzanym powietrzem.
Gdy żywy płomień na kilka stóp wysoki rozniecił się […] cała kolumna płomienna we wnętrze machiny [została] wpuszczona. Balon oderwał się od ziemi o godzinie 10.17. Po niecałej minucie wzniósł się na wysokość 60 m, a po kwadransie – na 4 tys. m. Po 20 minutach lotu w kilku kierunkach, w zależności od wiatru, ogień zaczął przygasać, a balon – opadać. Machina wylądowała o godz. 10.47 w pobliżu murów miejskich między Bramą Floriańską a Furtką Mikołajską. Eksperyment zakończył się sukcesem naukowym, w dodatku balon latał dłużej niż francuski.
W lipcu kolejny wzlot balonu zakończył się jednak pęknięciem jego boku i upadkiem. Ofiar w widzach nie było, ale niestety, wydarzyło się to na oczach przedstawiciela Komisji Edukacji Narodowej wizytującego uniwersytet. Krakowscy naukowcy nie dostali pieniędzy na dalsze badania.
Tymczasem balony działały na wyobraźnię poetów i praktyków. Pojawiły się pomysły ich wykorzystania: do przewozu poczty, pasażerów i towarów. Zaadaptowano je również militarnie. Balony obserwacyjne pojawiły się już w wojskach rewolucyjnej Francji. W 1892 roku w Krakowie do kierowania ogniem artylerii twierdzy stworzono Forteczny Oddział Balonowy, który wziął czynny udział w bitwie o Kraków. Majestatyczne balony i sterowce przegrały jednak konkurencję z samolotami. Obecnie na niebie pojawiają się już tylko w celach sportowych lub rekreacyjnych.
Mateusz Drożdż
tekst opublikowany w „Gazecie Krakowskiej” z 3 kwietnia 2009
Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego