„Through these fields of destruction baptism of fire I’ve watched all your suffering as the battles raged higher and though they did hurt me so bad in the fear and alarm you did not desert me my brothers in arms” Brothers In Arms – Dire Straits |
Dziś, z perspektywy dziewięćdziesięciu lat Wielka Wojna jest już prawie zapomniana. W świadomości społecznej trwa druga ze światowych wojen. A przecież to właśnie pierwsza wojna zadecydowała o kształcie dzisiejszego świata. Państwa, które ją rozpoczęły, nie przetrwały jej zakończenia. W wyniku pierwszego na taką skalę w dziejach cywilizacji szaleństwa wyłoniły się nowe kraje, nowe problemy i zalążki przyszłych konfliktów. Wielka wojna była najważniejszą z wojen w dziejach ludzkości – stworzyła nową jakość we wszystkich dziedzinach człowieczeństwa. Wykazała, że niema granic w użyciu środków zabijania, że nie istnieją żadne zahamowania w prowadzeniu wojny i polityki.
Na okres przełomu XIX i XX wieku patrzymy z perspektywy „Belle Epoque”, mitycznych czasów pięknych strojów, rozwoju techniki, sztuki. Postrzegamy owe czasy przez różowe okulary kolejnych pokoleń. Jak dobrze było za czasów monarchii Austrowęgierskiej… Przyjęte przez nas podziały czasu na stulecia nie odpowiadają podziałowi na epoki. „Belle Epoque”, XIX wiek nie skończył się w sylwestra 1901 r. Te „piękne” czasy dokonały żywota wraz z chwilą, gdy Gavrilo Princip wystrzelił pierwszą kulę w kierunku arcyksięcia Ferdynanda. Dlaczego koniec wieku XIX.? Przecież kalendarzowo był to już wiek XX. Więc dlaczego „nauczycielka życia” nie kwalifikuje tego wydarzenia do wieku dwudziestego lecz dziewiętnastego? Co zatem skłoniło ludzkość by określić Wielką Wojnę jako tą kończącą wiek XIX? Już we wstępie należy dojść do wniosku, że nie chodzi tu o datę wybuchu i końca tej wojny. Co takiego więc skłoniło ludzi do tego stwierdzenia, jak nie tak oczywisty argument?
Ostatnie ćwierćwiecze XIX stulecia to z jednej strony rozkwit społeczeństw wywołany bumem gospodarczym i technologicznym, z drugiej zaś, okres napięcia w stosunkach międzynarodowych. Społeczeństwa europejskie, w których od połowy lat trzydziestych dojrzewały tendencje narodowe, były społeczeństwami dostatnimi. Wystarczy popatrzeć na ówczesną architekturę miast europejskich takich jak Wiedeń, Hamburg, Flensburg, Lion, Bruksela. Były to ośrodki, w których powstawały wspaniałe budowle, mające świadczyć o dostatku ich mieszkańców. Rozwój techniczny, a co za tym idzie i gospodarczy, powodował bogacenie się społeczeństw. Europejczycy mieli zapewniony dostatni byt. Jednak, jak wynika z analizy dziejów cywilizacji, im bogatsze społeczeństwa, tym większe tworzą się antagonizmy pomiędzy nimi. Postmodernizm może być daleką konotacją powyższej tezy. Wielkiej wojny nie można postrzegać tylko jako konfliktu zbrojnego – owego przedłużenia polityki podług Clausewitza. Wybuch pierwszej ze światowych wojen wywołany był załamaniem filozofii życia XIX-wiecznych społeczeństw.
Na frontonach XIX-wiecznych budynków często spotyka się harfę albo lirę, skrzyżowaną malowniczo z gałązką wawrzynu, gałązką palmy. Mają to być insygnia władzy poetów, władzy rzeczywistej lub urojonej, tak wyglądają herby ich niedziedzicznego szlachectwa. Przywykliśmy również każdego człowieka, który swe myśli wyraża mową wiązaną, nazywać śpiewakiem, pieśniarzem, piewcą sztuki. W rzeczywistości przesadny jest zachwyt, który każe nam, współczesnym, postrzegać sztukę – owo dziecko dobrobytu – jako nośnik pięknych idei, pokoju, braterstwa. A jednak Iliada zaczyna się od słów: Menin aejde tea – „Gniew śpiewaj, Bogini”… a Eneida od słów: Arma virumque cano, – „Broń śpiewam i męża…””. Wojna leży w naturze ludzkiej. Jej służą poeci, konstruktorzy, społeczeństwa.
Podobnie, jak i w poprzednich konfliktach na problemy społeczne nałożyły się niewątpliwie kwestie militarno-polityczne. W roku 1910 odbył się w Sztokholmie Kongres Pokojowy. Wyścig zbrojeń i groźba wybuchu wojny, którą czuło się już w powietrzu, wywoływały niepokój wśród Europejczyków. Ruch na rzecz pokoju nie był w tamtych latach ani zbyt popularny, ani masowy. Kongres Pokoju ludzie organizowali niewątpliwie ze szczerego przekonania, ale ich miłość do pokoju często ograniczała się do utyskiwań na klęski minionych wojen. Właściwych przyczyn konfliktu nie widzieli, a minionych nie zgłębiali. Nie jest prawdą, że do wojen społeczeństwa popycha bieda czy konflikty polityczne, wojny są sposobem rozwiązywania problemów tkwiących w umysłach.
Jak już zostało wcześniej wspomniane, wiek XIX był okresem rozwoju technologicznego. Z jednej strony ostatnie pięćdziesięciolecie XIX wieku to czas kryzysów i konfliktów lokalnych napędzających koniunkturę, a z drugiej konieczny rozwój nowych środków walki. Z punku widzenia niniejszego opracowania najważniejszy jest rok 1903. W grudniu tego roku na piaszczystych plażach w Kitty Hawk bracia Wright dokonali pierwszego lotu maszyną cięższą od powietrza. Spełniły się marzenia o lataniu. Rozpoczęła się era lotnictwa.
Mimo, że w momencie wybuchu konfliktu bałkańskiego lotnictwo było jeszcze „w powijakach” to dekada, jaka minęła od lotu „Flyera” ujawniła już możliwości nowego wynalazku. Trzy lata wcześniej Louis Bleriot przeleciał nad Kanałem La Manche. Człowiek w przestworzach był i wcześniej – wynalazek balonu okazał się krokiem milowym w powstaniu nowych doktryn wojskowych – Pierwsza propozycja ataku powietrznodesantowego wyszła od Benjamina Franklina, który będąc pod wrażeniem lotu braci Mongolfier, zaproponował, by znaczna liczba balonów załadowanych żołnierzami została wysłana w głąb kraju nieprzyjaciela. Uważał, iż nie ma kraju, który byłby w stanie bronić w takim samym stopniu całe swoje terytorium, przy równoczesnym podtrzymywaniu działań frontowych. Kolejny wynalazek, jakim był silnik spalinowy, w połączeniu z balonem zaowocował sterowcem. Z tym wspaniałym dziełem sztuki inżynierskiej wiązano wielkie nadzieje; zasięg, ogromny udźwig i możliwość sterowanego lotu powodowały, że sterowiec zainteresował planistów wojskowych.
Samolot na początku XX wieku był jeszcze skomplikowanym konglomeratem listewek, płótna, aluminium (owego wspaniałego metalu, odkrytego niespełna sto lat wcześniej, dla którego nie było wcześniej większego zastosowania) i zawodnych jeszcze silników. Delikatne i niesłychanie wrażliwe konstrukcje ówczesnych aeroplanów nie nastrajały do nich optymistycznie wojskowych. Samoloty były słabe i nieporadne – w większości sztabów europejskich podchodzono do nich w najlepszym razie z dużą dozą ostrożności. Twierdzenia, że maszyna z listewek, płótna i fortepianowego drutu nie jest w stanie wygrywać wojny okazały się, jak wykazała przyszłość, jedynie nadziejami ślepo wierzących w możliwości kawalerii, artylerii i piechoty oficerów ze szkoły czasów wojen napoleońskich. Nie potrafiono znaleźć dla samolotu zastosowania. Zwiad doskonale wykonywała kawaleria – do momentu wynalezienia karabinu maszynowego. Zadomowione w armiach balony obserwacyjne, zawieszone na sporej wysokości nad ziemią pozwalały śledzić ruchy wojsk – zdradzały jednak własne pozycje. Samolot był połączeniem tych dwóch rodzajów broni. Wysokość i ruch zapewniały powodzenie.
Rok 1909 był dla lotnictwa przełomowym, nie tylko z powodu przelotu Louisa Bleriota nad Kanałem La Manche. W tym roku we Francji uznano lotnictwo za osobny rodzaj broni. Nie bez wpływu na tę decyzję były osiągnięcia sportowe, sukcesy konstrukcji Farmana, Bleriota, Deperdussina. Decyzją Ministerstwa Spraw Wojskowych powołano w Vincennes pierwszy oddział lotniczy, na wyposażenie którego weszło kilkanaście maszyn. Pierwotnie oddział ten podlegał Korpusowi Artylerii, a następnie wojskom inżynieryjnym. Po raz pierwszy użyto go podczas manewrów w Pikardii w 1910 r. W sprawozdaniach z przebiegu ćwiczeń odnotowano, że służące do obserwacji samoloty sprawiły się dobrze. Od tego czasu większość manewrów armii francuskiej odbywała się z udziałem lotnictwa.
W dwa lata po Francuzach Brytyjczycy powołali – w oparciu o istniejący już i wyposażony w balony obserwacyjne Batalion Powietrzny – 1 Batalion Lotniczy. Również w tym samym roku po manewrach przeprowadzonych pod Poznaniem armia niemiecka uznała, że lotnictwo winno stać się osobnym rodzajem broni. Podobnie przedstawiała się sprawa użycia lotnictwa w innych państwach europejskich. Mimo, iż już podczas wojny z Turcją w 1911 r. włoskie samoloty zrzucały granaty na nieprzyjacielskie formacje w Libii, udowadniając, że samolot posiada wielką wartość do wykorzystania w przyszłych konfliktach, większość dowódców była obojętna wobec lotnictwa. „Latanie to dobry sport, lecz dla armii samolot jest bezużyteczny” – słowa generała Focha odzwierciedlają poglądy większości…
Nie ulega wątpliwości, że dzień 28 czerwca 1914 r., kiedy to morderstwo popełnione na oczach tłumu w Sarajewie posłużyło Austro-Węgrom za pretekst do wypowiedzenia wojny Serbii, a co za tym idzie spowodowało wystąpienie jej sojuszniczki Rosji. Z jednej strony C.K. monarchia znalazła znakomity pretekst do konfliktu z imperium Romanowów, z drugiej zaś nikt nie wierzył w możliwość rozpętania ogólnoświatowego piekła. Strzały oddane w Sarajewie okazały się preludium dla koszmaru nocnych bombardowań, ataków gazowych i wielomiesięcznych rzezi na pasach ziemi niczyjej dzielącej okopy. Dyplomaci robili swoje, jedni starali się ratować pokój, inni celowo i świadomie dążyli do wojny.
Bez wątpienia genezy konfliktu należy doszukiwać się w wojnie krymskiej, wojnie austriacko-pruskiej, a z całą pewnością w upadku Francji w 1871 r. W sztabach w Wiedniu i w Petersburgu leżały plany przyszłej wojny.
Austro-Węgry były zaniepokojone zabiegami Rosji od czasu wojny krymskiej. Plany budowy twierdz galicyjskich nie pozostawiały złudzeń. Po klęsce pod Sadową doszło do zaostrzenia sytuacji. Helmut von Moltke sugerował w swym opracowaniu o wojnie z Rosją, by Austria prowadziła działania w kierunku Warszawy. Formalny, tajny układ prusko–austriacki podpisano w 1879 r. W latach następnych kolejne plany działań były przedstawiane w Wiedniu. Jeden z nich, opracowany w 1908 r. stał się scenariuszem działań armii Austro-Węgier w 1914 r.
Poparcie Rosji przez Francję, która nigdy nie wybaczyła Bismarckowi haniebnego dla niej pokoju z 1871 r., stało się pretekstem dla Niemiec. Odwieczne cele Rosji – hegemonia na półwyspie bałkańskimi i w Europie naddunajskiej – stały w opozycji do celów politycznych C.K Monarchii. Wielka Brytania, czując zagrożenie ze strony Rzeszy, poparła Francję. Jakby w tle tych wielkich ruchów na europejskiej szachownicy znalazły się i inne państwa, widzące w przyszłej wojnie korzyść dla siebie lub dostrzegające konieczność opowiedzenia się po którejś stronie.
Rząd austriacki wypowiedział wojnę Serbii 28 lipca 1914 r. Dzień później Rosja zarządziła mobilizację, na co Niemcy wystawili Rosji ultimatum żądające odwołania mobilizacji. Zostało ono odrzucone i 1 sierpnia 1914 r. Niemcy wypowiedziały Rosji wojnę. 2 sierpnia Niemcy zażądały od Belgii (kraju neutralnego) zgody na przemarsz swych wojsk, lecz jej nie otrzymały. Następnego dnia wypowiedziały wojnę Francji, a 4 sierpnia przekroczyły granicę z Belgią, co spowodowało wypowiedzenie wojny Niemcom przez Anglię. 6 sierpnia 1914 r. Austro-Węgry przystąpiły do wojny z Rosją.
Niemcy od 1912 roku prowadziły szeroką kampanię antyfrancuską, rozpoczęto wielką akcję zbierania funduszy na rozwój – między innymi i lotnictwa. Zbudowano szereg lotnisk, szkolono personel, powołano w Gdańsku stację doświadczalną lotnictwa morskiego. Z pruską dokładnością dysponowano pieniędzmi, przykładowo całość funduszy z 1913 r. przeznaczono na rozbudowę lotnictwa dalekiego zasięgu – dzięki nim powstawały konstrukcje z serii R. Działania te zaowocowały w latach następnych. Zaskoczenie Francuzów pozwoliło stronie niemieckiej na uzyskanie przewagi.
O stanie przygotowań do wojny najlepiej świadczą liczby. Francja w chwili wybuchu Wielkiej Wojny posiadała 141 samolotów, Anglia – 113, Rosja –145, a Austro-Węgry i Niemcy –268. Dla porównania lotnictwo Belgii liczyło zaledwie 23 maszyny…
Mimo dążenia do wojny siły Austro-Węgier, również lotnicze, w znaczny sposób ustępowały rosyjskim. Niemcy zakładały wojnę błyskawiczną na froncie zachodnim (w ciągu 39 dni kampanii) i przerzucenie całości sił przeciw Rosji. Jednak kampania francuska nie przyniosła szybkiego rozwiązania, a w czasie gdy nad Marną wykrwawiały się oddziały, ciężkie walki prowadzone były także w rejonie Lwowa i Rawy Ruskiej. W ostatnich dniach września Przemyśl znalazł się w całkowitym okrążeniu, odwrót C.K. oddziałów następował szybko. Na przełomie listopada i grudnia ofensywę zatrzymano na przedpolach Krakowa. Tutaj rozpoczyna się kariera samolotu na froncie wschodnim.
W niesprzyjających warunkach pogodowych rozpoczęto drugą w dziejach monarchii Habsburgów wielką akcję zakładania lotnisk. Pierwsza dotyczyła powstawania lotnisk fortecznych. Obecna była wielkim przedsięwzięciem wyszukiwania i przygotowywania terenów lotniczych na terenach pomiędzy Krakowem i Lwowem. Biorąc pod uwagę skromne siły, fenomen powstawania tych miejsc wydaje się jeszcze większy.
Działania lotnicze drugiej wojny światowej wytworzyły w świadomości społecznej obraz lotnictwa jako wyspecjalizowanego, bezpośredniego środka walki o dużym zasięgu i wielkich możliwościach. Jednak analizując sytuację, jaka wytworzyła się w 1914 r. jawi się inny obraz. Rok 1914 to czas, kiedy zadania wyznaczone lotnictwu były rozdzielne. Lotnik, leciał, obserwował, interpretował zastaną sytuację i wracał. Składał meldunek, a resztę załatwiała już artyleria i piechota. Głównym, więc zadaniem ówczesnych pilotów i obserwatorów była żmudna, niebezpieczna i nudna obserwacja. Z chwilą pojawienia się samolotów myśliwskich pozostawała ona jedynie żmudną i niebezpieczną. Loty obserwacyjne, przewóz meldunków, rozkazów oraz poczty nie dawały okazji do zdobywania zaszczytów na podniebnym polu bitwy. Lotnicy byli wyrobnikami dowódców armii, na których spływały zaszczyty i laury. Lotnikom pozostawała jedynie codzienna służba, samotne loty i fotografowanie pozycji nieprzyjaciela pod gradem kul. Zadanie obserwacji było pierwszym, jakie dowództwo znalazło dla lotnictwa. Już z chwilą rozpoczęcia niemieckiej ofensywy w sierpniu i we wrześniu 1914 roku, samoloty zostały użyte do działań rozpoznawczych, głównie do wykrywania artylerii. Sceptycyzm wobec zwiadu lotniczego nakazywał sprawdzenie informacji przez kawalerię. Przykładem mogą być walki w 1915 r. w Szampanii, kiedy mimo raportu lotników o powodzeniu francuskiego natarcia w oczekiwaniu na potwierdzenie artyleria przez dwie doby ostrzeliwała własnych żołnierzy.
To właśnie dzięki lotnictwu Sir John French został ostrzeżony o ruchach wojsk niemieckich tuż przed bitwą pod Mons, a także o transpozycji marszu oddziałów gen. von Klucka, kiedy wykonywały one zwrot na północ od Paryża.
Jednak każda broń ofensywna wywołuje pojawienie się działań obronnych. Oddziały naziemne bardzo szybko nauczyły się rozpraszać i kryć na odgłos silników lotniczych, powodowało to, że raporty ze zwiadów nie zawsze były trafne, a nieraz poważnie myliły sztaby generalne. Stało się tak m. in. podczas ataku niemieckiego na Rosję w 1915 r. i podczas ostatniej ofensywy na Froncie Zachodnim w marcu 1918 r. Jednak dostrzeżono w leżącej pokotem na ziemi piechocie dobre strony. Niemcy, którzy wykorzystali wynalazek francuski – strzałki – opracowali metodę zadawania jak największych strat przeciwnikowi. Samoloty wyposażone w zasobniki wypełnione tą prostą, a zarazem morderczą bronią, podczas ataku na kolumnę piechoty najpierw zrzucały jedną bombę. Jej wybuch powodował, że żołnierze przywierali do ziemi. Leżąca postać była łatwiejszym celem dla lecącego deszczu strzałek… Niemcy wykazali się skrajną złośliwością, na strzałkach umieszczano napis|: „Patent francuski, wykonanie niemieckie”. O możliwościach tej prymitywnej, jakby się wydawało, broni może świadczyć relacja o tym że kawalerzysta francuski, trafiony strzałką został zabity razem z koniem. Strzałka przeleciała przez niego, przebiła siodło i śmiertelnie ugodziła konia.
W początkowym okresie wojny z powodu małej ilości maszyn, na niebie nad frontem nie było tłoku. Lotnicy spotykający się w przestworzach omijali się z daleka i podobno nawet pozdrawiali. Stan taki nie mógł jednak trwać długo. Nie można było tolerować wszędobylskiej maszyny przeciwnika nad władnym terytorium. Wrogie maszyny należało zwalczać. Pojawienie się maszyn wyspecjalizowanych w walce powietrznej wyprzedziły działania doraźne mające za zadanie uzbroić samolot. Lotnicy zrezygnowali z kurtuazyjnych gestów i machania sobie na pożegnanie, zaczęli wozić ze sobą broń, najpierw krótką, a następnie, jak w wypadku austriackiego Aviatika B.II, i broń długą. W 1915 r. Roman Florer wraz z pilotem Hassanem Emirem Razą Effendi Pielerem zestrzelił karabinem Mauser 98 włoski samolot, zmuszając pozostałe dwa do ucieczki.
Przeciwników należało eliminować w każdy możliwy sposób. Początki walk w przestworzach najtrafniej opisał Włodzimierz Majakowski w „Obłoku w spodniach”, rzeczywiście lotnicy obdarzeni wyobraźnią, zabierali do kabin ciężkie kamienie lub cegły, którymi zamierzali obrzucić samolot przeciwnika. Fantazja, iście kawaleryjska, nakazywała francuskiemu pilotowi Jean Navarre zabierać ze sobą rzeźnicki nóż, którym chciał rozpruć poszycie sterowca. Jednak te doraźne środki walki, pomimo incydentalnych sukcesów nie mogły decydować o przewadze w powietrzu. Szybko zdano sobie sprawę, że odpowiednim uzbrojeniem dla lotnictwa jest karabin maszynowy.
Pierwsza walka z udziałem broni maszynowej odbyła się dnia 5 października 1914 r w okolicy Reims. Pilotowany przez Josepha Frantza samolot Voisin LA wyposażony w karabin maszynowy systemu Hotchkiss obsługiwany przez mechanika Louisa Quennaulta dokonał ataku na niemiecki samolot Aviatik B. I. Mimo, iż karabin szybko się zaciął to jeden z pocisków dosięgnął niemieckiego pilota.
Na pierwszy rzut oka dziwnym mogłoby się wydawać dlaczego państwa centralne pozostawały bierne wobec dużej aktywności maszyn brytyjskich i francuskich. Nie bez wpływu na tą sytuację był fakt nieposiadania tak przez Niemcy jak i przez Austro-Węgry odpowiednich, lekkich karabinów maszynowych. Produkcja karabinów Spandau 08/15 i Parabellum dopiero się rozpoczynała, a wyprodukowane już egzemplarze zasilały walczące w okopach oddziały. Kolejną kwestią było to, że w przeważającej większości państwa centralne dysponowały maszynami w układzie dwupłata z ciągnącym śmigłem. Były one doskonalsze aerodynamicznie, lecz słabsze, a ciągnące śmigło ograniczało pole obstrzału. W powietrzu prym w tym okresie wiodły samoloty projektowane do zadań uniwersalnych: rozpoznania i bombardowania – maszyny z śmigłem pchającym takie jak np.: brytyjski Royal Aircraft Factory F.E. 2.
W marcu 1915 roku Francuzi zaczęli zakładać jednostki, których celem miało być zwalczanie maszyn nieprzyjacielskich. Nie bez znaczenia był tu rozwój techniki. Jednym z ważniejszych był wynalazek, człowieka, który dziś jest kojarzony z tenisem nie zaś z lotnictwem, Rollanda Garros. Opracował on system celowania całym samolotem. Jedynym problemem było śmigło – zamontował on na łopatach śmigła metalowe deflektory, które chroniły je przed uszkodzeniami kul własnego karabinu. Mimo, że wynalazek powodował ogromne marnotrawstwo amunicji, jednak był na tyle skuteczny, że szybko dzięki niemu Francuzi zaczęli odnosić zwycięstwa. Zdobyli też dzięki temu przewagę w powietrzu, jednak nie na długo. Wkrótce Garros został zmuszony do lądowania po niemieckiej linii frontu i wynalazek wpadł w ręce państw centralnych. Niemieckie dowództwo poleciło skopiować pomysł, jednak wtedy okazało się, że w Niemczech jest już lepszy wynalazek tego typu. Holender Anthony Fokker w swych zakładach w Schwerin opracował bezpiecznik odśrodkowy, znany powszechnie jako synchronizator. Sam Fokker twierdził iż mechanizm uzgadniający pracę karabinów z obrotami śmigła był jego własnym wynalazkiem. Jednak autorstwo należy do zespołu konstrukcyjnego kierowanego przez Heinricha Luebbe, który oparł się na patencie Franza Schneidera z 1913 r. Sam Schneider próbował zainteresować wojsko swym wynalazkiem lecz bez skutku. Podobne prace były prowadzone także w Rosji, w 1913 r. Włodzimierz Popławko – opracował urządzenie tego typu zastosowane po raz pierwszy na samolocie Sikorski S-16.
To genialne w swej prostocie urządzenie umożliwiało strzelania przez krąg zataczany przez łopaty śmigła. Synchronizator wstrzymywał oddanie ostrzału w momencie, gdy łopata śmigła znalazła się dokładnie na linii wylotu lufy. Niemcy szybko wyposażyli w synchronizatory samoloty Fokker E. Te średniopłaty będące właściwie kopiami francuskiego samolotu Morane H, wkrótce dosłownie wyeliminowały lotnictwo sprzymierzonych z nieba. Bezlitosna statystyka wykazywała, że przy 26 Fokkerach biorących udział w walkach na froncie zachodnim w końcu października 1915 roku, na jednego zabitego lotnika niemieckiego, przypadało 17 alianckich.
Front zachodni był w początkowym okresie wojny teatrem spektakularnego marszu wojsk niemieckich. Po przejściu przez terytorium Belgii oddziały niemieckie dążyły do oskrzydlenia Paryża w celu jak najszybszego podboju Francji. Zapewnienie zwycięstwa na froncie zachodnim gwarantowało wykonanie planu przerzucenia wojsk na front wschodni przeciwko Rosji. W dniach od 4 do 10 września 1914 r. nad rzeką Marną doszło do bitwy, która powstrzymała ofensywę wojsk niemieckich. Sukces wojsk francuskich można w dużej mierze przypisać głównodowodzącemu tej armii, marszałkowi Józefowi Joffre. Marszałek Joffre nawet nie podejrzewał, że jego nazwisko przejdzie do historii wojen jako współtwórcy największych w dziejach rzezi, równie bezustannych jak i bezcelowych hekatomb na skrawkach ziemi niczyjej oddzielającej okopy walczących stron. Wojna z manewrowej przekształciła się w pozycyjną. Obydwie walczące strony okopały się i tworzyły szereg umocnień. Wojna ustabilizowała się na odcinku od kanału la Manche do granicy z neutralną Szwajcarią. Była to typowa wojna na zużycie sił, w której zwycięzcą miały się okazać wojska z większymi zasobami ludzkimi, sprzętowymi, gospodarczymi.
Rok 1914 zapisał się w dziejach lotnictwa jeszcze jednym wydarzeniem. W październiku samoloty Sopwith Tablotd należące do brytyjskiego Royal Navy Air Service dokonały pierwszego w historii wojen nalotu strategicznego na niemieckie obiekty wojskowe w Kolonii i na hangary w Düsseldorfie.
Strona niemiecka nie pozostała dłużna – 21 grudnia niemiecki samolot systemu Taube dokonał bombardowania brytyjskiego portu w Dover. Były to pierwsze bomby, jakie spadły na terytorium Wielkiej Brytanii…
dr Krzysztof Mroczkowski