W XIX w. powstało na terenie Małopolski zapewne kilka projektów machin latających cięższych od powietrza, a niektóre z nich być może i zrealizowano oraz dokonano na nich prób wzlotów. Nie wiadomo, ile jest w nich prawdy, lecz – legenda jest w prawdzie najgorszym źródłem historycznym, ale jednak źródłem.
Prace nad budową – przynajmniej w założeniech – skrzydeł, według danych prof. Tadeusza Seweryna, prowadził pochodzący z Gliczarowa koło Białego Dunajca budowniczy, rzeźbiarz i kowal Wojciech Kułach zwany „Wawrzyńczakiem”. O owym uzdolniony kowalu pisał rownież Seweryn Goszczyński w swym „Dzienniku podróży do Tatrów” z 1832 r. Według to niego, Kułach zbudował potężne skrzydła i próbował na nich latać, ale nie udało się mu wzlecieć. Goszczyński opisał też próby skonstruowania lotni i latania na niej niemłodego już górala. Powtarzajac ten zapis można przyjać, ze jest on na tyle mało wymyślny, że mógł dotyczyć rzeczywistych wydarzeń – ów góral zaczął swe próby od zeskoków z dachu własnej chałupy, a że mu poszło dobrze, to wszedł na wysoką skałę, rozpuścił swoje skrzydła i skoczył w otwartą przestrzeń, ale nie mógł się w niej utrzymać, spadł na ziemię i złamał obie nogi. Inne podanie mówi, że nosił się on podobno z zamiarem budowy skrzydeł do latania, które zamierzał pokryć owczymi skórami, ale jako że były one drogie, zrezygnował z realizacji swego projektu.