W dniu 18 stycznia 1945 r. lejtnant gwardii Armii Czerwonej Aleksiej Matwiejewicz Bobykin, lecąc w parze samolotów typu Ła-5FN atakował niemieckie kolumny w rejonie Limanowej. Gdy startował w pochmurny ranek z lotnika pod Krosnem, nie przypuszczał, że będzie to jego ostatnia misja.
Podczas ataku na stację kolejową i rafinerię w Limanowej jego samolot Ła-5FN dostał się pod celny ogień niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. Pilot, prawdopodobnie ranny, osłaniany przez kolegę próbował dociągnąć na uszkodzonej maszynie do własnych linii. Niestety, drewniana w znacznej części konstrukcja płatowca przypieczętowała jego los.
Około godz. 10 rano pilot płonącego samolotu, przelatując nad Makowicą pozbył się amunicji wystrzeliwując ją (świadomy, że po uderzeniu w ziemię może nastąpić detonacja), co doprowadziło do tragedii. Od odłamków przed domem zginęła młoda matka, 26-letnia Antonina Joniec. Odłamki ciężko poraniły również 9-letniego Stanisława Juszczaka (pozostały w nim do końca jego życia, trwale go okaleczając) oraz Helenę Rączkowską. Samolot kontynuował lot ku ziemi, w przysiółku Bania zawadził o komin domu rodziny Pachowiczów (obecnie Bober), a następnie uderzył z impetem o pobliską łąkę, tworząc duży lej. Palące się paliwo oraz wybuchająca amunicja do działek dopełniły dzieła zniszczenia, grzebiąc we wraku pilota.
Wydarzenia z 18 stycznia 1945 r., których tragiczny finał miał miejsce w przysiółku Bania w Laskowej Górnej, w większości przetrwały tylko w pamięci świadków oraz w opowieściach, jakie przekazali swoim dzieciom. Potwierdza je także wpis w kronice szkolnej dokonany przez dyrektora Aleksandra Pisarczyka:
„…Gdy dzień 19 stycznia 1945 r. nadchodził, wreszcie ferie B. Narodzenia, wytchnienie, i jeszcze kilka dni nauki. Piękne, prawie wiosenne dni stycznia 1945 r. Nadszedł poniedziałek, 15 stycznia, ranek różowy, z lekkim przymrozkiem, piękny, ale od wschodu coś huczy, grzmi, o ósmej ustało, dzieci do klas! Nauka. We czwartek dnia 18 stycznia jakiś nienormalny ruch samolotów od rana, częste detonacje, nauka się zaczyna, ale ciężko skupić uwagi dzieci, wciąż spoglądają ku oknom, bo warkot coraz częstszy, detonacje potężnieją. Pauza o 10-tej. Na oczach wszystkich walka samolotów, jeden pali się i spada o kilometr od szkoły, niebezpiecznie!…”