Roman Antoni Florer urodził się w dniu 14 marca 1888 w Brzeżanach. Należy do tych bohaterów, których nie sposób znaleźć w żadnej encyklopedii. Uliczka jego imienia, ukryta jest dziś niedaleko lotniska w Czyżynach, tego samego miejsca gdzie przez lata służył i w dziejach, którego tak się zapisał. Austriacy byli zdumieni, że ktoś o tak niemiecko brzmiącym nazwisku jest w rzeczywistości stuprocentowym Polakiem.W 1903 r. wstąpił do Korpusu Kadetów we Lwowie. Po odbyciu szkolenia i praktyk w wojsku austriackim został w 1907 roku przydzielony do 45 Pułku Piechoty w Przemyślu. Tam uzyskał pierwszy stopień oficerski. W maju 1914 roku został skierowany na kurs obserwatorów lotniczych w Wiedniu. Po wybuchu I wojny światowej dostał przydział jako obserwator na front serbski i włoski w 4 Eskadrze Lotniczej. Na przełomie 1914 i 1915 roku został skierowany na kurs pilotów do Wierne Neustadt. Po ukończeniu kurku powrócił na front jako pilot w 27 Eskadrze Lotniczej. W czasie jednego z lotów bojowych z pilotem Hassanem Rizą Effendi Pielerem zestrzelił używając pistoletu Mausera samolot włoski. W 1916 roku Roman Florer, pełniący służbę zawodowego oficera trafił do Krakowa na czas dłuższy. Objął funkcję komendanta zapasowej kompanii lotniczej nr 10 w Rakowicach. Służba liniowa Florera przebiegła bez żadnych większych przygód czy spektakularnych sukcesów, ale ujawniła jego niecodzienny talent logistyczny, sumienność i wyobraźnię organizacyjną. W monarchii austro-węgierskiej Florer byłby zapewne dożył dni swoich w rozmaitych biurach albo na stanowiskach szkoleniowych, a resztę życia spędził, żyjąc z wysokiej renty oficerskiej. Jednak w nocy 30 na 31 października 1918 r. Kraków ogłosił niepodległość jako pierwsze wielkie miasto Rzeczypospolitej i co więcej, udało się w garnizonie przejąć większość magazynów materiałowych i sprzętu dawnej armii austriackiej. Podobnie miała się sprawa z lotniskiem rakowickim.
Jako dowódca dawnej 10 kompanii szkolnej przejął władzę na lotnisku Rakowice, uniemożliwił ucieczkę pilotów narodowości niemieckiej i węgierskiej, zabezpieczył samoloty. Poddał się rozkazom gen. Roji i przekazał władzę na lotnisku w ręce por. rez. dr Zdzisława Dzikowskiego. Dzięki temu Rakowice stały się na pewien czas główną bazą polskiego lotnictwa. Zbierali się piloci, gromadzono samoloty. W dniu 1 listopada ponownie objął dowództwo na lotnisku rakowickim, zapobiegając rozgrabieniu sprzętu oraz utracie samolotów – pomiędzy 3 a 10 listopada 1918 r. Roman Florer stał się twórcą podwalin polskiego lotnictwa. Po utworzeniu w Krakowie Szkoły Pilotów w maju 1919 roku został komendantem I Niższej Szkoły Pilotów w Krakowie.
Po wojnie polsko-bolszewickiej pułkownik Florer został przeniesiony do Torunia, gdzie przystąpił do organizowania 4 Pułku Lotniczego. W dniu 1 sierpnia 1925 roku zostaje organizatorem i pierwszym komendantem Szkoły Lotnictwa w Grudziądzu. Jest jej komendantem do 13 kwietnia 1927 roku. Po przeniesieniu szkoły do Dęblina i przemianowaniem jej na Ośrodek Szkolenia Lotniczego w Dęblinie obecnie Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych jest jego komendantem do ponownego jej przeformowania – tym razem na Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie.
Florer pozostaje jej komendantem do 1929 roku, kiedy to w stopniu pułkownika przechodzi w stan spoczynku. Koniec jego kariery był przykry i niezasłużony. Został wczesną wiosną 1929 r. w sposób wyjątkowy niedelikatny i obcesowy zdjęty z funkcji komendanta i przeniesiony w stan spoczynku. Jak zużyty i niepotrzebny nikomu przedmiot. Nie skarżył się, nie zabiegał o łaskę i nie pomawiał nikogo. Dotknięty do żywego uścisnął tylko rękę adiutantowi, poszedł na dworzec kolejowy i odjechał do Torunia. Po zakończeniu kariery wojskowej pracował w Drukarni przemysłowej w Warszawie, później w fabryce drewna. W 1938 roku opuścił Warszawę i znalazł zatrudnienie w Katowicach w fabryce Mydła. Okres okupacji spędził w Warszawie. Pod koniec życia osiedla się w Gliwicach, gdzie odszedł do „Niebieskiej Eskadry” w dniu 6 listopada 1973 roku. Pułkownika pilota Romana Florera nie da się porównać do takich postaci z historii lotnictwa jak „czerwony baron” von Richthofen czy Stanisław Skalski – legend samodzielnie obecnych w świecie legend o nieustraszonym wojowniku, asie przestworzy. Florer należy do grupy tych postaci, o których zapomina się najszybciej, chociaż bez nich nie istnieliby wspaniali mężczyźni na swoich latających maszynach. Nie byłoby, bowiem ani maszyn zdolnych do lotu, ani lotnisk, z jakich mogłyby startować.
dr Krzysztof Mroczkowski